Przejdź do głównej zawartości

"Aniele, wiem, że czuwasz nade mną. Tylko Twoje kochające serce podtrzymuje mnie przy życiu..."


Przez zakurzoną kotarę wkradł się do wnętrza nieśmiały promyk słońca. Pochylałam się właśnie nad popękaną, skórzaną walizką, w której właściciel sklepu z antykami ułożył niechciane przez nikogo książki. 
Jedna była szczególna: przepasana na grzbiecie płótnem, z naklejonymi na okładce zasuszonymi, polnymi kwiatami...

Wzięłam ją do rąk i zajrzałam do środka. Z czarno-białych fotografii uśmiechała się do mnie młoda dziewczyna z burzą hebanowych włosów na głowie. Na okładce widniał wykaligrafowany starannie podpis: Werner Lauer, 1941. 


Nie mogłam zostawić jej w tej starej walizce! Choć wydawało mi się to irracjonalne, zapragnęłam odnaleźć Werner i zwrócić jej to, co przed laty tworzyła...


WIOSNA 1941

Dostała go od Andreasa. Piękny album, na ich wspólne wspomnienia. Siedzieli na łące, pierwsze promienie wiosennego słońca przytulały ramiona, a wokół fruwały motyle. Opuszki jego palców wędrowały od jej łydki do uda. Nieco się wstydziła, ale ta bliskość była zbyt przyjemna, by chcieć ją przerywać. Po prostu: błogość...

JESIEŃ 1941

Kilka zasuszonych polnych kwiatów, zerwanych tamtego dnia, przykleiła na białą okładkę tekturowego albumu. Na pierwszej stronie, starannie, literka po literce, wykaligrafowała swoje imię i nazwisko: Werner Lauer. 
Dopisała też rok. Na kolejnej stronie przykleiła fotografię: ona w długiej białej sukience, Andreas w garniturze taty. Mieli po 20 lat, właśnie wzięli ślub i byli ze sobą tacy szczęśliwi!

“Kochany, najcieplej otulasz mnie spojrzeniem Twych miodowych oczu, kiedy widzisz mnie zaspaną każdego kolejnego poranka – patrz tak już zawsze.” - napisała, uśmiechając się rozmarzona i zamykając album.

LATO 1942

Musiał iść, choć nie chciał. Włożono mu mundur, dostał też broń. Wyszedł i nawet nie powiedziano jej, gdzie może go szukać. Została całkiem sama. Cisza pustego domu dzwoniła jej w uszach. “Wrócimy po ciebie” - brzmiało w uszach, a serce ściskał lęk. Musiała uciekać. Na dno walizki wrzuciła kilka ubrań i złotą biżuterię, która została jej w spadku po mamie i babce. Spakowała też dokumenty i album, z ich wszystkimi wspomnieniami.

Na dworze zapadał zmrok, kiedy ostatni raz przekręcała klucz w zamku. Włożyła na głowę kapelusz i już miała odwrócić się, by odejść stąd na zawsze, kiedy snop światła padł na jej plecy, a uszy dopadł ostry męski głos: STAĆ!

ZIMA 1943

“Aniele, wiem, że czuwasz nade mną. Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, pamiętaj o mnie. Tylko Twoje kochające serce podtrzymuje mnie przy życiu.”

Wątły płomyk świecy zdmuchnął wiatr. Zapadła ciemność. W oddali słychać było wycie wilków, a wokół żywego ducha. Przytuliła do piersi jedyne, co jej po nim zostało — album z jego ciepłymi rękoma, oczyma i sercem.

***

Stopy zapadały się w śniegu, dygotał. Chata z drewek w środku lasu pozwalała schronić się i przeżyć. Nie widział jej już od tylu miesięcy. Nie wiedział nawet, czy w ogóle żyje. Uciekł wtedy, ale nie miał jak jej o tym powiadomić, na pewno by go dopadli. Wiedział, co grozi dezerterom z armii.

“Kocham Twój kruszący lód uśmiech! - Bałwan na krze, Werner” - przeczytał znany na pamięć podpis na małym zdjęciu żony, które zawsze nosił przy piersi.

Nagle poczuł tę przyjemną falę ciepła, przebiegającą od czubka głowy do koniuszków placów u stóp. Zamknął oczy, by po chwili przytulić ukochaną we śnie.

WIOSNA 1950

Ten głos znajomo brzmi! Stała przy kasie biletowej na dworcu kolejowym w Monachium. Zerknęła przez ramię i zastygła w bezruchu. TO ON! To na pewno on! Zostawiła bagaż i podbiegła do mężczyzny, rozmawiającego z konduktorem pociągu, stojącego właśnie przy stacji.

Kiedy ją zobaczył, omal nie upadł z wrażenia. Przez tyle długich lat jej szukał, a ona znalazła się tak po prostu, nagle, wśród dziesiątek ludzi na peronie dworca w Monachium!

Wypili herbatę, wciąż trzymali na serdecznych palcach obrączki. Dowód ich miłości. Do domu wrócili już razem...

2018

“Werner Lauer” - wklepałam w wyszukiwarkę jednego z portali społecznościowych. Nic. “Lauer” - spróbowałam. Wyświetliło się kilka osób, super!

“Znalazłam w antykach album ze zdjęciami. Czy ktoś z Twojej rodziny nazywał się Werner Lauer?” - napisałam i wysłałam do wszystkich. Cisza.

Ktoś odczytał i nie odpisał. Dwa razy — pomyłka. Już straciłam nadzieję, że poznam zakończenie tej historii, która urwała się na kartach albumu w 1942 roku, aż tu nagle – JEST!

“Tak, moja babcia się tak nazywała” - przeczytałam. Wysłałam w odpowiedzi jedno z wielu zdjęć. Odpowiedź nadeszła błyskawicznie: “Tak, to moja babcia!”

***

Opakowany w folię bąbelkową album wysłałam na wskazany adres do Bawarii. 
W odpowiedzi przyszła fotografia siwego staruszka w bujanym fotelu, który ze zmrużonymi oczyma gładził stronę albumu dłonią.

BAWARIA, 2019

Pożółkły album z zasuszonymi polnymi kwiatami na okładce leżał na jego dłoniach. Przyglądał się fotografiom, na których czas zastygł w miejscu. Ich wspólne, piękne chwile... Otarł kciukiem płynącą po policzku łzę i uśmiechnął się lekko.

“Aniele, wiem, że czuwasz nade mną. Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, pamiętaj o mnie. Tylko Twoje kochające serce podtrzymuje mnie przy życiu.” - prześledził wyznanie wzrokiem i cicho załkał.

Nagle znowu był tym młodym chłopakiem, pełnym radości i marzeń. Wróciły wspomnienia każdej z pięknych chwil, które razem spędzili. Jego oczy nabrały miodowego blasku, który tak bardzo kochała.

Zza zasłony na ich czarno-białe zdjęcie padła smuga ciepłego światła. Wiedział, że ona jest teraz tutaj z nim. Dzięki tym słowom, fotografiom, zasuszonym kwiatom. Dzięki jego kochającemu sercu, które wciąż podtrzymywało ją przy życiu, choć ciałem nie mogła być już przy nim.

Ciepło rozpłynęło się po jego ramieniu. Znowu z nim była, czuł jej dotyk na skórze i słyszał melodyjny śmiech, wypełniający przestrzeń. Stała tuż za nim i uśmiechała się tak samo ciepło, jak on, spoglądając na zastygłe w nastoletnim szczęściu zdjęcie...



Tekst: Danuta Pałęga

Komentarze

  1. Matko kochana, jakie o piękne! Wzruszyłam się! Cudna miłość.... szacun kochana
    Kinga Latosiowy-dom

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna historia. Kojarzy mi się z opowiadaniem wojennym, które było pisane w formie kart z pamiętnika.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam czytać takie wzruszające teksty o miłości. To jest po prostu piękne :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Są ludzie po których znika ślad.

Wychodzą z domu do pracy, do osiedlowego sklepiku po gazetę czy bułki, do szkoły, tylko wyrzucić śmieci. Zostawiają niedopitą herbatę w kubku na kuchennym stole, niepościelone łóżko, opuszczane w pośpiechu, żeby zdążyć na autobus, zimową kurtkę na wieszaku, włączony telewizor. Mijają sekundy, minuty, później godziny, dni, tygodnie, lata, a oni wciąż nie wracają… W latach 2013-2017 liczba osób zaginionych w Polsce sięgała rekordowych wyników, oscylowała bowiem w granicach 20 tysięcy zaginionych osób rocznie. Każdego dnia znikają dzieci, nastolatki, osoby w średnim wieku, a także osoby starsze, często z postępującą starczą demencją. Powody zaginięć bywają bardzo różne. Począwszy od porwań rodzicielskich, do których dochodzi wtedy, kiedy jeden z rodziców bez zgody i wiedzy drugiego postanawia zabrać dziecko, a skończywszy na popełnieniu przez zaginioną osobę samobójstwa. Wśród przyczyn zaginięć nastolatków często pojawia się motyw ucieczki z ośrodka socjoterapeutycznego lub domu. Wiel...

Terapia? Na co ci to!?

   Z danych statystycznych na rok 2017, Polska liczyła 37,97 miliona mieszkańców. Według najnowszych analiz ekspertów do spraw psychiki ludzkiej, w 2018 roku z wszelkiego rodzaju zaburzeniami psychicznymi borykało się aż 8 milionów dorosłych i około 4 miliony małoletnich Polaków. Te liczby robią paraliżujące wręcz wrażenie. Ale czy aby na pewno dociera do nas powaga tego stanu rzeczy? W ciągu życia 9,5 miliona Polaków ma co najmniej jedno zaburzenie psychiczne. To nie wyrok, a pomocna diagnoza. Zaburzenie, zupełnie jak anginę ropną czy ospę wietrzną, należy leczyć. Samo nie minie, może jedynie zmieniać postać i przybierać różne formy. Może dawać o sobie znać poprzez przeróżne symptomy cielesne i emocjonalne. Może zmieniać natężenie i intensywność objawów. Opcji jest wiele. Jak więc stwierdzić, że problem dotyczy właśnie ciebie? Przede wszystkim - słuchaj i obserwuj siebie. Rozważ, czy w ostatnim czasie zauważyłeś, że nie radzisz sobie ze stresem, nawet tym najmniejszym w pos...

Napisz, proszę, chociaż krótki list... Rzecz o papierowych listach w XXI wieku. #recenzja

W dobie świetnie rozwiniętej technologii komputerowej idea tradycyjnej korespondencji odeszła do lamusa. Przecież po co marnować czas na siedzenie nad kartką papieru i trudzić się w doborze słów, skoro można kilka razy stuknąć w klawiaturę komputera i wysłać, a adresat sekundę później odczyta naszą wiadomość, nawet będąc na drugim końcu świata? Po co to żmudne czekanie, aż list dotrze, aż ktoś zechce na niego odpowiedzieć? Zapominamy, że kiedyś tylko tak można było się ze sobą porozumieć, a pożółkłe listy od dziadka w wojsku nasza babcia do dziś trzyma w kąciku kredensu. I zawsze, kiedy do nich wraca, opuszkiem palca dyskretnie ociera ciepłą łzę z policzka... Współcześnie w naszych skrzynkach pocztowych znaleźć możemy jedynie koperty z rachunkami do zapłaty, tygodniowe promocyjne gazetki znanych hipermarketów, czy darmowe ulotki reklamowe. Michelle Mackintosh w swojej książce zachęca nas, by zerwać z tą rutyną, by do swojego dnia wrzucić trochę kolorowego konfetti uśmiechu i radoś...